Siódemka to niezwykła liczba. Nie zawsze, co prawda, ale nie mówmy o tym, co pospolite. Tam, gdzie szukamy niezwykłości, na przykład za siedmioma górami, siódemki pojawiają się często.
Dziś będzie mowa o parze Włochów, którzy mieli siedmiu synów. Nie ulega więc wątpliwości, że zaraz znajdziemy coś niezwykłego. Siedmiu synów to rzecz niepospolita nawet w opowieściach fantastycznych, grecki bóg światła Helios miał tylu, a mityczna królowa Teb Niobe dodatkowo jeszcze siedem córek.
Siedmiu synów mieli też państwo Carolina i Rodolfo z Voghery w Lombardii. Nawet jeśli ktoś nie wierzy w siódemki, musi podejrzewać, że zaraz ujawni się jakaś rzecz niezwykła. Otóż synowie państwa Maseratich założyli przedsiębiorstwo produkujące samochody.
Maserati to kolejna marka pochodząca od nazwiska, słabiej znana od innych, ale jak nakazuje jej szczególny rodowód produkująca wyjątkowe samochody – sportowe i luksusowe zarazem.
A skąd pochodzi nazwisko? Prawdopodobnie od przydomka, który powstał na gruncie dialektu lombardzkiego. A przydomek? Z jakichś wyrazów pospolitych, o których nic nie powiem, bo to był tekst o rzeczach niezwykłych.
Blog o nazwach handlowych i firmowych (czyli o, fachowo mówiąc, chrematonimach). Teksty dotyczą pochodzenia nazw i ich użycia, np. wymowy, ortografii, odmiany, fortunności.
Co 2 dni nowy tekst! Tak powinno być w każdym blogu.
sobota, 22 stycznia 2011
czwartek, 20 stycznia 2011
Mówi Polak o Škodzie
Nazwisko, które nosił inżynier Emil Škoda (1839–1900), znane jest też w Polsce. U nas pisze się je oczywiście Szkoda, nie jest wprawdzie częste, bo nosi je ok. 1100 osób, ale za to używa się go już od XIV wieku. Jego źródłosłów to wyraz pospolity szkoda, który pochodzi ze staroniemieckiego wyrazu scado o tym samym znaczeniu (dziś ma formę Schade).
Polacy tę czeską nazwę wymawiają [skoda], co puryści językowi uważają za przejaw nieuctwa, bo czeski znak stojący na początku nazwy należy czytać jako [sz]. Czy mają rację? Jeśli poprawność fonetyczną uznamy za rzecz najważniejszą, pewnie tak. Tu jednak chodzi o nazwę firmową i handlową, w przypadku których skojarzenia mają wielką wagę. Pozornie błędna wymowa sprawia, że nazwa oddala się od niepożądanych skojarzeń związanych z wyrazem pospolitym. Oczywiście nazwisko należałoby wymówić [szkoda].
Polacy tę czeską nazwę wymawiają [skoda], co puryści językowi uważają za przejaw nieuctwa, bo czeski znak stojący na początku nazwy należy czytać jako [sz]. Czy mają rację? Jeśli poprawność fonetyczną uznamy za rzecz najważniejszą, pewnie tak. Tu jednak chodzi o nazwę firmową i handlową, w przypadku których skojarzenia mają wielką wagę. Pozornie błędna wymowa sprawia, że nazwa oddala się od niepożądanych skojarzeń związanych z wyrazem pospolitym. Oczywiście nazwisko należałoby wymówić [szkoda].
wtorek, 18 stycznia 2011
Trzy liście kotewki
Istnieje roślina znana w botanice jako «kotewka orzech wodny». Nazwa, może nieco długa, tłumaczy jednak wiele. Jest to roślina wodna zakorzeniona w dnie (jak kotwica), rzeczywiście rodzi też orzechy, podobno bardzo smaczne. A dlaczego tych orzechów nie jadamy? Bo kotewka jest bardzo rzadka, u nas objęto ją ścisłą ochroną gatunkową. Jest jeszcze szczegół w tym kontekście najważniejszy, otóż kształt liści tej rośliny jest podobny do rombu, a w Japonii kojarzy się go podobno też z diamentem.
W języku japońskim roślina ta nosi nazwę hishi. Co to ma do rzeczy? Wyjaśni się, kiedy powiem, że jest też japońskie słowo mitsu, które znaczy «trzy».
Chodzi więc o nazwę Mitsubishi, która powstała z połączenia tych wyrazów, przy czym doszło do przekształcenia głoski w środku nazwy, co jest zjawiskiem fonetycznym typowym dla japońskiego.
Ty sposobem mamy nazwę, którą ludzie dociekliwi przetłumaczą tak jak ja w tytule tego tekstu. Ci, którzy są nieskłonni do myślenia wzniosłego, wybiorą chyba «trzy romby». Kto zaś wolałby więcej poezji, niech tłumaczy ją jako «trzy diamenty».
W języku japońskim roślina ta nosi nazwę hishi. Co to ma do rzeczy? Wyjaśni się, kiedy powiem, że jest też japońskie słowo mitsu, które znaczy «trzy».
Chodzi więc o nazwę Mitsubishi, która powstała z połączenia tych wyrazów, przy czym doszło do przekształcenia głoski w środku nazwy, co jest zjawiskiem fonetycznym typowym dla japońskiego.
Ty sposobem mamy nazwę, którą ludzie dociekliwi przetłumaczą tak jak ja w tytule tego tekstu. Ci, którzy są nieskłonni do myślenia wzniosłego, wybiorą chyba «trzy romby». Kto zaś wolałby więcej poezji, niech tłumaczy ją jako «trzy diamenty».
niedziela, 16 stycznia 2011
Podziękowania dla państwa Jellinków
Wiem, że ta marka ma nazwę Mercedes-Benz. Mówię to, bo osoby o usposobieniu pedantycznym mogłyby mi zarzucić nieścisłość, skoro w potocznej świadomości i powszechnym użyciu jest krótko: Mercedes. Mówi się zresztą np. „Mam mercedesa”, jakimś „benzem” chyba nikt nie ma zamiaru jeździć (spróbujcie zresztą to sobie wymówić).
Ale oddajmy sprawiedliwość panu Karlowi Friedrichowi Benzowi (1844–1929). Ze względu na wielkie zasługi dla motoryzacji godzi się, żeby jego nazwisko służyło przynajmniej w części za nazwę koncernu Daimler-Benz i marki.
Mercedes to sympatyczna nazwa samochodowa choćby z tego powodu, że jako jedyna pochodzi od imienia. Nie jest to jednak imię założyciela firmy, ale córki jej, jak byśmy dziś powiedzieli, dealera. Nie dość tego, córka Emila Jellinka nosiła imiona Adrienne Manuela Ramona, a imieniem Mercédès nazywano ją w rodzinie (upodobanie rodziców do imion hiszpańskich widać aż nadto wyraźnie). Według niektórych źródeł dziewczynka miała na chrzcie otrzymać imię Maria de las Mercedes, a jest to hiszpańskie określenie Matki Boskiej Miłosiernej, sam wyraz mercedes można by też tłumaczyć jako «łaski pełna».
Dziękujmy państwu Jellinkom, że tym imieniem właśnie nazywali córkę na co dzień. Gdyby nie to, być może jeździlibyśmy manuelami albo ramonami.
Ale oddajmy sprawiedliwość panu Karlowi Friedrichowi Benzowi (1844–1929). Ze względu na wielkie zasługi dla motoryzacji godzi się, żeby jego nazwisko służyło przynajmniej w części za nazwę koncernu Daimler-Benz i marki.
Mercedes to sympatyczna nazwa samochodowa choćby z tego powodu, że jako jedyna pochodzi od imienia. Nie jest to jednak imię założyciela firmy, ale córki jej, jak byśmy dziś powiedzieli, dealera. Nie dość tego, córka Emila Jellinka nosiła imiona Adrienne Manuela Ramona, a imieniem Mercédès nazywano ją w rodzinie (upodobanie rodziców do imion hiszpańskich widać aż nadto wyraźnie). Według niektórych źródeł dziewczynka miała na chrzcie otrzymać imię Maria de las Mercedes, a jest to hiszpańskie określenie Matki Boskiej Miłosiernej, sam wyraz mercedes można by też tłumaczyć jako «łaski pełna».
Dziękujmy państwu Jellinkom, że tym imieniem właśnie nazywali córkę na co dzień. Gdyby nie to, być może jeździlibyśmy manuelami albo ramonami.
Subskrybuj:
Posty (Atom)