niedziela, 17 października 2010

Między słowami. Czy przekładać nazwy firmowe?

Zasadniczo jest jasne, że nie powinniśmy tego robić. Przede wszystkim dlatego, że na ogół są to nazwy nie mające odpowiedników w słownictwie pospolitym, więc tym samym nie znajdziemy dla nich rodzimego zastępnika. Nie przełożymy np. nazw Ikea, Sony, Ferrari, to jasne. Ale już przy BMW można by się zastanowić, bo Bayerische Motoren Werke AG dałoby nam Bawarskie Zakłady Silnikowe lub Bawarską Fabrykę Silników (BZS, BFS!). Można by też się popisać talentem translatorskim, proponując Bawarską Motorową Wytwórnię. Kto się śmieje, niech jednak pomyśli, czyby nie dało się zrobić czegoś ze skrótu AG. Otóż jego polski odpowiednik to SA. Może więc chociaż tak: Bayerische Motoren Werke SA? Też nie radzę, bo połączenie obcej nazwy z polskim skrótem może tylko dezorientować. Już pomijając względy prawne, trzeba powiedzieć, że język skutecznie uniemożliwia przekład nazw firmowych i handlowych.
„Między słowami” to polski tytuł filmu „Lost in Translation” Sofii Coppoli. Tytuły zwykle tłumaczymy, ale jak na tym przykładzie widać, też nie jest to proste.

Brak komentarzy: