piątek, 22 października 2010

Stonka ziemniaczana w płynie

W czasach stalinowskich władze komunistyczne zarzucały krajom Zachodu tak niecne działania jak zrzucanie stonki nad Polską, żeby zniszczyć plony kartofli. Niemiłe te chrząszcze stały się symbolem amerykańskiej agresji, nic więc dziwnego, że wymyślano obrazy tak niezwykłe jak tytułowa stonka w płynie, czyli Coca-Cola.
Nazwa ta ma rodowód roślinny, choć nie ziemniaczany. Powstała z połączenia wyrazów znanych w języku polskim jako koka i kola. Pierwszy oznacza krzew, którego liście zawierają kokainę, drugi roślinę wytwarzającą nasiona o pewnej zawartości kofeiny. 
Jest to nazwa od dawna znana na całym świecie, a do sukcesu bez wątpienia przyczyniła się też jej udana forma. Nazwa składa się z głosek występujących w bardzo wielu językach, ułożonych w porządku spółgłoska-samogłoska, łatwo więc ją wymówić pod każdą szerokością geograficzną. Równie istotne, że brzmi  przyjemnie dla ucha, jest rytmiczna i łatwo zapada w pamięć. Wyrazy, z których się składa, są niemal identyczne, różnią się tylko jedną głoską. Dzięki temu nazwa przypomina wykrzyknienia znane w wielu językach, np. polskie fiku-miku, gadu-gadu, a to ułatwia jej oddziaływanie na sferę emocji.
Jak się jednak okazało, Amerykanie postanowili sobie ułatwić nawet tak łatwą rzecz jak wymówienie tej nazwy, nazywają więc Coca-Colę słowem Coke.

środa, 20 października 2010

Lux, czyli światło, i Electro-, znaczy wiadomo co

Będzie teraz o nazwie, która powstała w wyniku połączenia się 2 firm.
Pierwsza została utworzona już w roku 1901, a że działała na rynku oświetlenia, nosiła nazwę Lux, co w języku łacińskim znaczy 'światło'.
Druga zaś powstała 9 lat później, a nazywała się Elektromekanisk, co znaczy, że od początku jej zamiarem było budowanie urządzeń elektrycznych.
W roku 1912 stało się to, co podejrzewacie. Powstała ich spółka o nazwie Elektrolux.
Zapis jest poprawny, zmiana nazwy na Electrolux dokonała się dopiero w roku 1957.
Nie powiem ani słowa, czy ta nazwa jest dobra, czy nie. Chcę tylko delikatnie zaznaczyć, że Electrolux był Elektroluxem przez 45 lat.
I komu to przeszkadzało?

niedziela, 17 października 2010

Między słowami. Czy przekładać nazwy firmowe?

Zasadniczo jest jasne, że nie powinniśmy tego robić. Przede wszystkim dlatego, że na ogół są to nazwy nie mające odpowiedników w słownictwie pospolitym, więc tym samym nie znajdziemy dla nich rodzimego zastępnika. Nie przełożymy np. nazw Ikea, Sony, Ferrari, to jasne. Ale już przy BMW można by się zastanowić, bo Bayerische Motoren Werke AG dałoby nam Bawarskie Zakłady Silnikowe lub Bawarską Fabrykę Silników (BZS, BFS!). Można by też się popisać talentem translatorskim, proponując Bawarską Motorową Wytwórnię. Kto się śmieje, niech jednak pomyśli, czyby nie dało się zrobić czegoś ze skrótu AG. Otóż jego polski odpowiednik to SA. Może więc chociaż tak: Bayerische Motoren Werke SA? Też nie radzę, bo połączenie obcej nazwy z polskim skrótem może tylko dezorientować. Już pomijając względy prawne, trzeba powiedzieć, że język skutecznie uniemożliwia przekład nazw firmowych i handlowych.
„Między słowami” to polski tytuł filmu „Lost in Translation” Sofii Coppoli. Tytuły zwykle tłumaczymy, ale jak na tym przykładzie widać, też nie jest to proste.