sobota, 16 października 2010

Alfa i Omega

Jeśli ktoś autorowi tego blogu chce zarzucić brak pomysłu na tytuł, niech czyta uważnie. W tytule jest „Omega”, wielką literą. Znaczy to, że chodzi o wyjątkową omegę, a mianowicie o Omegę, która odmierza czas.
Nazwa pochodzi od ostatniej litery alfabetu greckiego. Wyraz ten prawdopodobnie kojarzymy najmocniej z Apokalipsą św. Jana, w której oznacza Boga, a fragment Jam Alfa i Omega, Pierwszy i Ostatni, Początek i Koniec, jest powszechnie znany. W wielu językach, także w polszczyźnie, używany jest frazeologizm alfa i omega, który oznacza człowieka wyróżniającego się ogromną wiedzą i będącego niekwestionowanym autorytetem w jakichś sprawach.
Wobec tego wszystko jasne: Omega jako marka chronometrów ma oznaczać coś skończonego i doskonałego.

piątek, 15 października 2010

Idea na bank czy bank idei?

Właśnie przeczytałem informację, że ma powstać Idea Bank. Domyślam się, za tę nazwę odpowiadają jacyś copywriterzy, którzy podług odpowiednich reguł opisanych w copywriterowskich podręcznikach ustalili, że będzie ona dobra.
Rzeczywiście można na poczekaniu obmyślić kilka argumentów na korzyść tej nazwy.
No to już. Primo, nie ma obecnie dużej firmy o nazwie Idea. Secundo, nazwa jest krótka. Tertio, jest też powszechnie zrozumiała. Quarto, kojarzy się z wyrażeniem „na bank”, et caetera.
Niby wszystko w porządku z tą nazwą, tylko że nie bardzo brzmi ona po polsku. U nas jest np. Bank Pocztowy, nie Pocztowy Bank, a Invest Bank to koślawa nazwa, o czym piszą słowniki. Domyślam się, że za jakiś czas Idea Bank przejmie klientów HSBC, Citigroup itd., więc potrzebuje obco brzmiącej nazwy, ale potrwa to jeszcze trochę, więc może lepiej by było, gdyby nazwa miała formę Bank Idea. Nie chodzi nawet o jej rodzimość lub nierodzimość, bo pozytywne skojarzenia są jeszcze lepsze niż w przypadku potocznego wyrażenia „na bank”.
Może niekoniecznie chodzi nawet o to, żeby nazwa miała formę wzorową na polskim gruncie językowym, ale żeby miała formę naprawdę przemyślaną.

czwartek, 14 października 2010

Biała Dama i proszek do prania

Elegancka kobieta w białym ubiorze z paczką proszku do prania w lewej ręce pojawiła się na reklamach w 1922 r. Kilkanaście lat wcześniej chemicy firmy Henkel odkryli najlepszy w tamtym czasie środek do wybielania tkanin, a mianowicie połączenie krzemianu sodu z nadboranem sodu. 
Po niemiecku nadboran nazywa się Perborat, a krzemian to Silikat. Pierwsze litery tych wyrazów tworzą nazwę Persil.
Ale to nie wszystko na temat tej nazwy. W roku 1906, a więc na rok przed pojawieniem się proszku, marsylski przedsiębiorca Jules Ronchetti rozpoczął produkcję mydła o takiej samej nazwie. W tym wypadku oczywisty był związek z francuskim wyrazem persil, który oznacza pietruszkę, a przywołuje pozytywne skojarzenia z naturą, intensywną barwą i świeżym zapachem. Z czasem użytkownicy tej nazwy podpisali ugodę, dzięki której środki piorące o nazwie Persil sprzedaje koncern Unilever (we Francji i Wielkiej Brytanii) i Henkel (w pozostałych krajach).

wtorek, 12 października 2010

Come to Marlboro Country

Cytat w tytule pozwoli nam przypomnieć sobie sławny slogan reklamowy, którego dziś już się prawie nie widuje. Jednocześnie będzie to pretekst do objaśnienia etymologii tej nazwy.
Wedle jednego ze źródeł firma Philip Morris rozpoczęła produkcję tych papierosów jeszcze w XIX w. pod nazwą Marlborough. Zamysł marketingowy jest widoczny gołym okiem, tak bowiem nazywa się arystokratyczny ród angielski, tym sposobem papierosy zyskiwały aurę ekskluzywności. Inni tłumaczą, że nazwa miała pochodzić bezpośrednio od nazwy londyńskiej ulicy Great Marlborough, przy której mieściła się fabryka. Tak czy owak nazwa rodu jest źródłem nazwy. Ta z kolei pochodzi od nazwy miejsca, którego etymologię wyprowadza się od imienia Merla, a pierwotnie oznaczało wzgórze należące do człowieka o tym imieniu. Forma skrócona Marlboro powstała wraz z rozpoczęciem sprzedaży papierosów w USA.
Związki pomiędzy tymi nazwami okazały się jeszcze bardziej skomplikowane, bo w USA, w stanie Massachusetts, znajduje się miasto o nazwie Marlborough, często zapisywanej Marlboro.

poniedziałek, 11 października 2010

Royal Canin, jak to trudno powiedzieć

Nazwy firmowe w obcym otoczeniu językowym narażone są na opaczne rozumienie (o czym było w poprzednim poście) i wiele innych utrudnień w użyciu. Jednym z nich są problemy z wymową. Dotyczą one u nas wielu nazw, a szczególnie często francuskich, bo mało kto w Polsce posługuje się językiem Moliera. Przykłady? Proszę bardzo: Auchan, Carrefour, Geant itd. Będzie i o nich mowa, ale dziś o nazwie Royal Canin, marce nadzwyczaj cenionej karmy dla zwierząt.
Polacy zwykle mówią [rojal kanin], a więc z grubsza biorąc wedle zasad fonetyki angielskiej. Nazwa jest jednak francuska, należałoby więc powiedzieć [rłajal kanę], z akcentem na ostatnie sylaby. Problem w tym, że taka wymowa wiąże się z ryzykiem niezrozumienia, a w pewnych okolicznościach może też zostać uznana za pretensjonalną.
Jaka tu jest rada? Najlepiej mówić „z angielska”, a umiejętnością wymowy oryginalnej popisywać się tylko tam, gdzie to zostanie zrozumiane i docenione.