Nazwy firmowe w obcym otoczeniu językowym narażone są na opaczne rozumienie (o czym było w poprzednim poście) i wiele innych utrudnień w użyciu. Jednym z nich są problemy z wymową. Dotyczą one u nas wielu nazw, a szczególnie często francuskich, bo mało kto w Polsce posługuje się językiem Moliera. Przykłady? Proszę bardzo: Auchan, Carrefour, Geant itd. Będzie i o nich mowa, ale dziś o nazwie Royal Canin, marce nadzwyczaj cenionej karmy dla zwierząt.
Polacy zwykle mówią [rojal kanin], a więc z grubsza biorąc wedle zasad fonetyki angielskiej. Nazwa jest jednak francuska, należałoby więc powiedzieć [rłajal kanę], z akcentem na ostatnie sylaby. Problem w tym, że taka wymowa wiąże się z ryzykiem niezrozumienia, a w pewnych okolicznościach może też zostać uznana za pretensjonalną.
Jaka tu jest rada? Najlepiej mówić „z angielska”, a umiejętnością wymowy oryginalnej popisywać się tylko tam, gdzie to zostanie zrozumiane i docenione.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz